1 funt szterling = PLN
Pogoda w Bedford
Bedford
+13°C
Dzisiaj jest: 2.5.2024
MIEJSCE REKLAMA 
 
 
 
  SHA baner
 

WOLNOŚĆ TOMKU...

Spis treści

 

 

 

          Basia i Andrzej są w Anglii od 4 lat. Mają córkę – 5-letnią Klaudię. Andrzej pracuje jako kierowca w firmie spedycyjnej. Basia w weekendy dorabia na linii w fabryce. Domowy budżet powiększały benefity. Spotykamy się w Central Parku, gdzie co niedziela chodzą na plac zabaw z Klaudią. – Na dom z councilu namówili nas znajomi, którzy dostali swój przydział – rozpoczyna opowieść Andrzej. - A że już kilkanaście razy zmienialiśmy wynajmowane domy, zdecydowaliśmy się złożyć wniosek. Nie chcieliśmy zbyt długo czekać, więc pomogliśmy sobie trochę – śmieje się Andrzej. – Bo w naszej sytuacji przypisaliby nas pewnie do bandu czwartego, a tak poszło szybciej – dodaje Basia. Rodzina była razem, ale rodzice nie mieli ślubu. Ich zdaniem papierek nic by nie zmienił. Na ślub cywilny zdecydowali się już w Anglii. Chcieli ułatwić życie Klaudii, żeby nie musiała tłumaczyć innym dzieciom, że mamusia nazywa się inaczej niż ona. Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie. – Znajomy Anglik w pracy opowiadał, że jego siostra dostała właśnie mieszkanie socjalne, bo rozwiodła się z mężem i jako samotna matka nie miała się gdzie podziać z dzieciakami – opowiada Andrzej. – Nim wróciłem do domu, w głowie miałem już gotowy plan. Małżeństwo zdecydowało się bowiem na fikcyjny rozwód. Basia złożyła wniosek o przydział lokalu socjalnego jako samotna matka, której nie stać na wynajęcie mieszkania. Andrzej, do czasu przyznania domu, mieszkał u znajomych – tak na wszelki wypadek, gdyby urzędnicy chcieli ich skontrolować. Pomysł okazał się na tyle dobry, że po dwóch miesiącach cieszyli się swoim mieszkaniem na Hampton. – Jeszcze nie mieszkamy razem, ale czasem nocuję już w domu – mówi Andrzej. – Na dobre wprowadzę się za jakiś czas – dwa, góra trzy miesiące. Powiemy, że się pogodziliśmy – uśmiecha się znacząco. Czy myślą też o ponownym ślubie? – Póki co mamy więcej korzyści z papierka, że ślubu nie ma, niż że jest – podsumowuje opowieść Basia.

          Paston, szeregowa zabudowa. Na parkingu przed jednym z szeregów bawią się polskie dzieci. Kopią piłkę z dwójką dorosłych mężczyzn. Jeden z nich to Tomek, mój kolejny rozmówca. – Zapraszam! – mówi, pokazując drzwi jednego z domów. W środku wita nas Kasia, żona Tomka, Kacper, ich trzyletni synek i półroczna Diana. Dom jest czysty, zadbany, a z kuchni dolatuje zapach gotowanego właśnie bigosu. – Nie ma jak u siebie – stwierdza dumnie Tomek, zaciągając się zapachem gotowanej kapusty. – Nikt się nie miesza, nie przeszkadza sobie, nie ma kolejek do łazienki czy kłótni o pilota do telewizji. Bo my wcześniej mieszkaliśmy z bratem Tomka, jego żoną, trójką dzieci, teściami i babcią – tłumaczy Kasia. - To tak specjalnie było – odpowiada Tomek, widząc moje zdziwienie. – Na mieszkanie samodzielne nie było nas stać – ja pracuję w mleczarni, a Kaśka opiekuje się dziećmi – pieniędzy nie zarabiam wiele. Wokół co rusz słyszeliśmy o kimś, kto dostawał mieszkanie z city councilu, więc i nam się zamarzyło. Wiedzieliśmy, że czeka się długo – taki mój kolega czeka już dwa lata, więc popytałem tu i tam, zrobiłem rozeznanie i pomogliśmy trochę losowi – śmieje się Tomek. Plan był prosty – wynająć dom od prywatnego landlorda i podpisać korzystną dla siebie umowę. A korzystna jest wtedy, kiedy nie zabrania dokwaterowania innych lokatorów. – Potem powie się w councilu, że jest przeludnienie w domu i już band wyżej – tłumaczy swój plan Tomek. Kiedy znalazł odpowiedni dom, a raczej warunki, na których wynajem byłby możliwy, ściągnął z Polski szwagra z żoną i trójką dzieci. Tomek załatwił mu nawet pracę w mleczarni. Szwagier podpisał kontrakt, a jako że miał już dom, postanowił ściągnąć do Anglii swoich rodziców, którzy zostali w Polsce sami. – Tego się nie spodziewałem, bo ci przywieźli też babcię szwagra, więc zrobiło się o wiele za ciasno. Do tego Kaśka była już w ciąży, bo i tak planowaliśmy powiększenie rodziny, a że pomogłoby nam to w zdobyciu domu, postanowiliśmy nie czekać dłużej. Było nawet lepiej, niż planowaliśmy – oddycha z ulgą Tomek. Złożyliśmy podanie o lokum socjalne, bo mieszkaliśmy w przeludnionym domu, bez warunków dla nas i synka, bo mieszkaliśmy na jednym pokoju. – Trzy miesiące czekaliśmy na taki dom. Gdy zobaczyłam go na stronie internetowej, od razu zaznaczyłam, nawet Tomka nie pytałam – wspomina Kasia. Udało się – inna rodzina odmówiła i dom trafił się im. – Wiem, że to nie do końca uczciwy sposób, ale załatwiłem dwa w jednym – pomogłem szwagrowi i mam dom dla swojej rodziny – tłumaczy się Tomek.  

          Każdy złożony w city councilu wniosek mas swoją historię. Czy jest ona prawdziwa czy zmyślona, wiedzą tylko wnioskodawcy, którzy najczęściej decydują się na taki krok dla polepszenia bytu swojej rodziny. I także w ich sumieniach pozostaje rozważenie, czy przez takie ubarwianie otaczającej ich rzeczywistości, postępują słusznie i czy nie obawiają się, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw.

 

Jasiek Kaszub

Comments are now closed for this entry

PROMOWANE OGŁOSZENIA:
ABC