1 funt szterling = PLN
Pogoda w Bedford
Bedford
+13°C
Dzisiaj jest: 2.5.2024
MIEJSCE REKLAMA 
 
 
 
  SHA baner
 

DZIECKO NA EMIGRACJI

Spis treści

Decyzja o wyjeździe na emigrację lub o pozostaniu na stałe za granicą – to zawsze niełatwy wybór. Rozważamy przy tym różne opcje, plusy i minusy takiego rozstrzygnięcia, wybiegamy w przyszłość, kalkulujemy, przewidujemy. Zazwyczaj wszystkim nam chodzi o jedno – o dobro nas samych, naszych rodzin, bliskich. „Tu/tam będzie nam lepiej” - powtarzamy często. W tym całym zamieszaniu jednak niejednokrotnie cierpią najbardziej dzieci, od których przyjęło się oczekiwać, że jakoś sobie z nową sytuacją poradzą. O ich najczęstszych problemach rozmawiamy z Katarzyną Niemkiewicz – Borowicz.

Euro-sieroty

Co oznacza termin „sieroty emigracji” i w jakich okolicznościach powstał?

Eurosierota to dziecko, które wychowuje się bez co najmniej jednego rodzica, który wyjechał za granicę w celach zarobkowych. Mianem eurosieroctwa psychologowie określają zjawisko pozostawiania  w kraju dzieci przez rodziców wyjeżdżających za granicę; dzieci pozbawione stałego kontaktu nawet z jednym z rodziców, czują się jak sieroty (“Biuletyn Informacyjny” Rzecznika Praw Dziecka, 2008). Eurosieroctwo zaliczamy do “sieroctwa społecznego” (w przeciwieństwie do “sieroctwa naturalnego”, gdy rodzice lub jedno z rodziców nie żyje). Sieroctwo społeczne dotyczy zjawiska braku środowiska rodzinnego z powodów innych niż śmierć ojca lub/i matki. Problematyka “eurosierot” istniała od wielu lat, lecz oficjalnego terminu przyjęło się używać od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku i od kiedy ruszyła masowa emigracja zarobkowa Polaków (szczególnie do Wielkiej Brytanii i Irlandii).

Jakie mogą być konsekwencje tego zjawiska dla dzieci, ich rodziców/opiekunów i całych rodzin?

Według ankiet, przeprowadzanych rutynowo przez pedagogów szkolnych, najczęstsze problemy dzieci-eurosierot dotyczą głównie ich aktywności szkolnej: lekceważenia obowiązków, braku dyscypliny,  spadku  zaangażowania w szkole, unikania towarzystwa rowieśników, pogorszenia ocen. Obserwuje się wyraźną patologizację w tych rodzinach, gdyż dzieci i młodzież zaczynają sięgać po różnego rodzaju używki czy wchodzą do niewłaściwego typu subkultur młodzieżowych. Poza tym, brak odpowiednich wzorców matki lub ojca, może u tych dzieci doprowadzić w konsekwencji do zaburzeń osobowości lub identyfikacji płci w późniejszym wieku. Co bardziej groźne, zdarzają się próby samobójcze, które są niejako wołaniem o pomoc : „Zwróćcie na mnie uwagę!”. U młodszych dzieci obserwujemy chęć przylgnięcia do kogoś, kto zastąpiłby rodziców, na przykład pani przedszkolanka, nauczycielka, sąsiadka. Często zdarza się, że dzieci te konfabulują i przekazują fałszywe fakty o rzeczywistej sytuacji rodzinnej, ukazując świetlaną przyszłość, kiedy rodzina jest znowu razem. Niekiedy dochodzi do rozpadu rodziny, rozwodów, a w konsekwencji do zakładania nowej rodziny, co może powodować niebywały stres, zarówno u dziecka, jak i całej rodziny. Pamiętajmy, że eurosieroctwo dotyczy nie tylko dzieci, lecz również ich rodziców i opiekunów, którzy sprawują nad nimi opiekę w Polsce.

Jak wielka jest skala zjawiska w chwili obecnej – czy dysponujemy jakimikolwiek danymi statystycznymi? 

MEN (Ministerstwo Edukacji Narodowej) w 2008 roku podało, że skala zjawiska eurosieroctwa dotyczy około  110 tysięcy dzieci, jednakże inne źródła przytaczają nieco niższe liczby. Z pewnością jest to jednak zjawisko trudne do oszacowania, ponieważ przyznanie się do takiej sytaucji rodzinnej wiąże się zapewne ze wstydem. Ocenia się, że najwięcej eurosierot jest w województwach zachodniopomorskim, świętokrzyskim i dolnośląskim.

Tysiące „osieroconych” dzieci, które przebywają w Polsce praktycznie same – to straszna wizja. Czy istnieje sposób na wyeliminowanie lub przynajmniej zminimalizowanie skutków przebywania rodzica za granicą i rozłąki, które odczuwa dziecko?

Wszystko zależy od tego, kto sprawuje opiekę nad tymi dziećmi. Czy jest to ukochana babcia i dziadek? A może ktoś z dalszej rodziny, kto sam ma swoje dzieci, którym musi poświęcić odpowiednią ilość czasu? W tym drugim przypadku, eurosierota może nie doświadczyć odpowiedniej stymulacji rozwojowo-wychowawczej od swojego otoczenia. Oczywiście sposobem całkowicie eliminującym skutki eurosieroctwa byłby powrót rodzica do kraju lub wyjazd dziecka za granicę i zamieszkanie wraz ze swoim rodzicem. W obu przypadkach decyzja ta łączy się z dużą zmianą życiową, zarówno po stronie rodzica, jak i dziecka. Jeśli jednak żadne z rozwiązań nie wchodzi w rachubę, powinniśmy zadbać, aby kontakty rodzica z dzieckiem były jak najczęstsze, poczynając od codziennych rozmów telefonicznych, rozmów przez Skype’a, a na bezpośrednich wizytach kończąc. Te ostatnie oczywiście są najbardziej wartościowe (z psychologicznego punktu widzenia), ponieważ wtedy dziecko może wziąć rodzica za rękę, przytulić, pocałować – a to jest z pewnością najważniejsze w kontaktach dla obu stron. Ważne jest, aby dziecko zawsze spędzało przynajmniej raz do roku święta z rodzicem (na przykład Boże Narodzenie), własne urodziny, czy inne znaczące wydarzenie w jego życiu (pasowanie na ucznia szkoły podstawowej, komunia, bierzmowanie). Polecałabym również regularne kontakty rodzica ze szkołą dziecka (na przykład rozmowa telefoniczna z wychowawcą).

Czy sieroty emigracji mogą uzyskać pomoc od urzędów, szkół i innych placówek – jak widziałaby Pani rolę tych instytucji  w rozwiązywaniu omawianego przez nas problemu?

Jak najbardziej, lecz często jest to niestety pomoc sporadyczna. Poza tym kwestia pomocy eurosierotom jest często trudniejsza niż w przypadku sieroctwa naturalnego lub społecznego. Jednakże istnieją między innymi dwie fundacje, które w ramach swojej działalności zajmują się problematyką eurosierot. Są to fundacja “Dzieci Niczyje” i “Prawo Europejskie”, które organizują szereg warsztatów i szkoleń dotyczących zagadnienia eurosieroctwa dla nauczycieli, pedagogów i psychologów.  

W szkole dziecko może (i powinno!) liczyć na pomoc ze strony pedagoga szkolnego czy swojego wychowawcy. To on powinien być w stałym kontakcie nie tylko z opiekunami dziecka (którzy sprawują bezpośrednią opiekę nad dzieckiem podczas nieobecności mamy czy taty), jak również z samym rodzicem/rodzicami przebywającym za granicą. Pedagog szkolny, rozpoznając sytuację rodzinną ucznia-eurosieroty, może pomoc mu w zdobyciu stypedium socjanego. Poza tym przyznawana jest czasami jednorazowa pomoc finansowa, organizowana przez Miejskie Ośrodki Pomocy Rodzinie (MOPRy).

 

Przeprowadzka

Czy istnieje „złoty środek” na przygotowanie dziecka do przeprowadzki do obcego kraju?

Wydaje mi się, że niestety nie ma takiego “złotego środka”. Ponadto, jak wiele badań pokazuje, dzieci, które emigrują wraz z rodzicami do innego kraju, narażone są na niebywały stres, szczególnie związany z ogromną potrzebą jak najszybszego przystosowania się do nowego środowiska społecznego i kulturowego. Istnieją jednak różne sposoby, aby nasza pociecha przeżyła ową przeprowadzkę w sposób mniej stresujący. Po pierwsze, jeśli dziecko jest już dostatecznie duże, powinniśmy z nim na ten temat porozmawiać, wyjaśnić powody, dla których zmieniamy miejsce zamieszkania, omówić istotne dla dziecka szczegóły, takie jak: “Gdzie będziemy mieszkać?”, “Gdzie będę chodził do szkoły/przedszkola?”, “Jak sobie poradzić z brakiem znajomości języka?”, “Na czyją pomoc mogę liczyć?”. Powinniśmy również zapewnić nasze dziecko, że fakt, iż teraz będzie mieszkało w innym kraju, nie powoduje całkowitego zerwania kontaktów z najbliższymi (dziadkami, krewnymi, rówieśnikami).

Najbardziej karkołomną zmianą dla dziecka w jego odczuciu jest zapewne uczęszczanie do innego przedszkola, innej szkoły. Zwłaszcza, jeśli dochodzi do tego mniejsza lub większa bariera językowa. Jakie kroki powinnismy podjąć w takiej sytuacji, aby przyjść dziecku z pomocą?

Taka zmiana dla dziecka lub nastolatka wiąże się, jak już wcześniej wspomniałam, z ogromnym stresem, niepewnością o przyszłość, także z przerażeniem. Nowy kraj to zupełnie nowa, nieznana klasa, nowa kultura, nowa sytuacja w domu. Jednym słowem: nowa rzeczywistość, do której dziecko musi się jak najszybciej przyzwyczaić. Poza tym, taki młody człowiek ma wrażenie, że zostawia coś cennego w Polsce (przyjaciół, dziadków). Pamiętajmy, że dziecko wchodząc w tzw. okres szkolny, zaczyna budować znaczące już znajomości, przyjaźnie, które na skutek naszego wyjazdu za granicę, mogą się zakończyć. Wielu młodych ludzi (na przykład w wieku gimnazjalnym i ponadgimnazjalnym) podkreśla, że emigracja spowodowała, iż bezpowrotnie stracili swój statut (ucznia danej szkoły, przewodniczącego klasy, kapitana drużyny piłkarskiej). Podkreślają również, że stracili pewność siebie, mimo że jej poziom był wysoki, kiedy przebywali jeszcze w Polsce. Największy stres, jakiemu dziecko jest poddawane, wynika z braku lub słabej znajomości języka angielskiego. To powoduje, że na początku dziecko unika kontaktów z rówieśnikami, boi się śmieszności, bycia uznanym za innego, gorszego, głupiego. Dzieci takie często niestety są łatwym celem znęcania się (“bullyingu”). Mówię o tym aż tyle, ponieważ najczęściej dzieci, nie chcąc nas zadręczać swoimi problemami (których z pewnością i tak nam nie brakuje, kiedy zaczynamy nowe życie na emigracji), nie informują o swoim samopoczuciu, swoich stresach, lękach. Dlatego też nierzadko nie mamy w ogóle pojęcia, jak czuje się nasze dziecko.


 

Co możemy zrobić, aby ułatwić dziecku nieco te pierwsze dni i miesiące? Przede wszystkim, po prostu dać mu czas na przystosowanie się do nowej rzeczywistości, zapewniając go oczywiście o naszym wsparciu i miłości. Zachęcajmy dziecko do opowiadania o swojej nowej szkole, nauczycielach, kolegach z klasy. Dobrym pomysłem na integrację naszego dziecka z otoczeniem będzie na przykład zorganizowanie w naszym domu „prywatki” lub „kinder balu” dla młodszych dzieci, na które to spotkania zaprosimy nowych kolegów i koleżanki naszego dziecka ze szkoły czy przedszkola. 

W jaki sposób możemy poprowadzić dziecko w procesie zetknięcia się z różnicami kulturowymi? 

Myślę, że w tym przypadku z pomocą może i powinna przyjść nam dana instytucja (przedszkole, szkoła). Proszę pamiętać, że Wielka Brytania stała się domem dla ogromnej rzeszy emigrantów, którzy przybywają do niej z wielu zakątków świata, a precedens ten sięga nawet paru wieków wstecz. W każdej szkole czy przedszkolu znajdzie się zapewne osoba kompetentna (nauczyciel, pomoc nauczyciela, czyli tzw.“teaching assistant”, czy opiekunka przedszkola), która powinna wprowadzić nasze dziecko do nowego środowiska rówieśniczego, mając na względzie to, że pochodzi ono z innego kulturowo otoczenia. Jednak najszybsze przystosowania do nowego środowiska społeczno-kulturowego nastąpi poprzez bezpośredni kontakt naszego z dziecka z rówieśnikami z innej niż własna kultury. Większość dzieci i młodzieży jest zainteresowanych odmienną kulturą, różnorodnością, której - jak wiemy - nie brakuje w Anglii. Również my sami jako rodzice mamy tu bogate pole do popisu, zaczynając od rozmowy na temat różnych kultur i społeczności, z którymi dziecko na co dzień ma styczność (oczywiście dostosowując treści do wieku dziecka). Możemy przekonać nasze pociechy, że one same mogą być przykładem i poniekąd promować ciekawą i bogatą w tradycje kulturę polską. Taka “wymiana międzykulturowa” może mieć miejsce na przykład podczas różnego rodzaju wizyt rówieśników dziecka w naszym domu. 

W odróżnieniu od euro-sierot, dzieci przebywające na emigracji mają swoich rodziców czy opiekunów obok siebie. Często jednak dorośli, zamiast pociechami, są bardziej zajęci swoimi sprawami i urządzaniem nowego życia. Jak sprawić, aby czas spędzany z dzieckiem był efektywny i aby nasza pociecha nie czuła się osamotniona? 

To prawda, że dziecko, które nagle zmieniło miejsce zamieszkania, opuściło ukochanych członków rodziny i przyjaciół (którzy szczególnie w wieku dojrzewania wydają się niejednokrotnie ważniejsi od rodziców), może czuć się samotnie lub nawet czuć złość, że taka duża zmiana dokonała się w jego życiu, nawet bez jego zgody. Starajmy się jednak, na ile to możliwe, spędzać dużo czasu z naszymi dziećmi. Pewnie brzmi to banalnie, ale wiele badań psychologicznych udowadnia, że rodzice, którzy poświęcają swoim dzieciom dużo czasu – doświadczają mniej konfliktów typu “rodzic kontra dziecko”, są dla tych dzieci autorytetami (i dotyczy to również ich poźniejszego życia dorosłego). Takie dzieci/młodzież rzadziej sięgają po różnego typu używki, rzadziej dołączają do niewłaściwych subkultur młodzieżowych czy tzw. “grup destruktywnych “ (np. sekty). Jeśli chodzi o konkretne sposoby na to, aby nasze dziecko nie czuło się osamotnione, odsunięte na drugi plan, to przede wszystkim powinniśmy zawsze znaleźć czas, żeby odrobić z nim lekcje, zainteresować się aktualnymi wydarzeniami z życia szkolnego/przedszkolnego naszej pociechy. Rozmawiać możemy wszędzie i o każdej porze dnia, nawet podczas przygotowywania wieczornego posiłku, sprzątania, prasowania. Jeśli rodzice nie pracują podczas weekendu, świetną formą spędzenia czasu z dzieckiem jest spacer, wspólna przejażdżka rowerem, wyjście na basen. Pamiętajmy jednak, żeby podczas takich eskapad jak najwięcej rozmawiać z naszym dzieckiem, zachęcając go do opowiadania o sobie, mijającym tygodniu, o codziennych radościach i smutkach.

Nowe otoczenie, stres, często niezadowolenie ze zmiany dotychczasowego życia mogą prowadzić do głębszych i trwalszych problemów – jak rozpoznać, że z naszym dzieckiem dzieje się coś niepokojącego? Jakie symptomy w zachowaniu powinny nas zaalarmować?

Jeśli nagle dziecko, które na co dzień było radosne, aktywne zaczyna stawać się apatyczne, bierne i smutne - powinno nas to zaniepokoić. Poza tym, jeśli nasza latorośl uskarża się notorycznie na różnego typu dolegliwości typu: ból brzucha, głowy, mięśni; a wykluczona została medyczna, kliniczna przyczyna tych dolegliwości - to jest to niewątpliwie powód do niepokoju. W pierwszej kolejności powinniśmy porozmawiać z naszym dzieckiem; wybadać, jakie jest jego samopoczucie, czy coś je gnębi. A jeśli tak - to co? Czasami dzieci nie chcąc obciążać nas swoimi troskami, próbują rozwiązać je na własną rękę lub zupełnie zignorować. Żadne z tych rozwiązań nie jest odpowiednie.   Często zwykła rozmowa, zapewnienie o naszej miłości do dziecka i oferta pomocy w rozwiązaniu danego problemu - w zupełności wystarczą. Jeżeli jednak zaczynają występować takie symptomy, jak nagła utrata wagi, wymioty, samookaleczenia - to jest to sytuacja wymagająca naszej natychmiastowej ingerencji i wizyty u lekarza pierwszego kontaktu (GP), który podejmie właściwe kroki, referując nas na przykład do dziecięcego psychologa.

 

Born in UK

Istnieją różne teorie na temat tego, czy rodzice powinni od początku mówić do urodzonych w UK dzieci nie tylko w ojczystym języku, ale również i po angielsku. Jakie jest Pani zdanie?

To prawda, że wielu rodziców zastanawia się, czy zwracanie się w domu do dziecka  po angielsku jest korzystne i czy zapewni dziecku lepszy start w angielskim przedszkolu czy szkole (szczególnie, jeśli oboje z rodziców są Polakami). Otóż, nie ma na to dowodu, że dziecko, do którego nie mówi się w domu po angielsku, będzie miało gorsze rezultaty czy będzie sobie gorzej radzić na przykład w środowisku szkolnym. Co więcej, chciałabym przytoczyć teorię tzw. “krytycznego okresu mowy” (Lenneberg, 1967), według której pełne zdobycie języka następuje do 6-7 roku życia. Zatem, jeśli dziecko, na przykład w wieku przedszkolnym, zaczyna mieć pierwszą styczność z językiem angielskim - to nadal ma równe szanse (w porównaniu z jego angielskimi rówieśnikami), aby mówić biegle po angielsku, bez obcego akcentu. Nie twierdzę jednak, że takie pierwsze wprowadzanie języka angielskiego w zaciszu domowym jest błędne - chcę tylko podkreślić, że nie jest ono niezbędne. 

Jak ważna jest świadomość swojego pochodzenia w późniejszym, dorosłym życiu dziecka? Czy warto dbać o to, aby nasze dzieciaki znały polską kulturę, język i rodzime zwyczaje?

Może najpierw odpowiem na drugą część pytania. Uważam, że jest to bardzo ważne, aby nasze dzieci, młode pokolenie Polaków znało i  pielęgnowało polskie tradycje, kulturę i ojczysty język. Nie chcę za bardzo popadać w patetyczny ton, ale myślę, że nasza historia, kultura i narodowe tradycje są ogromnie bogate i naszym obowiązkiem (szczególnie, jeśli  przebywamy poza granicami kraju) jest przekazywanie ich kolejnym pokoleniom. W tym miejscu chciałabym wspomnieć o wszelkiego rodzaju instytucjach krzewiących naszą kulturę i polski język na obczyźnie, które mają na celu promocję naszej kultury, podtrzymywanie polskich tradycji i obyczajów, ale również mogą być miejscem, w którym nasi rodacy nawiązują kontakty z innym Polakami lub po prostu miło spędzają czas.

Odpowiadając na pierwszą część pytania: myślę, że świadomość swojego pochodzenia, narodowości jest niezmiernie istotna w późniejszym życiu dziecka. Dziecko identyfikuje się ze swoją grupą społeczną, narodową. Czuje się tożsame i przynależne do danego kraju, mimo że urodziło się poza jego granicami. Uważam, że taka sytuacja jest możliwa, ale przy dużym współudziale rodziców, wychowawców, dziadków i krewnych dziecka z Polski, którzy wspierają jego rozwój w duchu dobrze pojętego patriotyzmu.

Wszyscy wiemy, ile dobrodziejstw przynosi relacja dziecka z dziadkami. Co zrobić, gdy swój dom rodzinny mamy w Anglii i gdy ten kontakt jest, siłą rzeczy, ograniczony?

Kontakt dziecka z dziadkami rzeczywiście jest nieoceniony i jak najbardziej powinien być podtrzymywany poprzez częste rozmowy telefoniczne, korespondencję listowną i - o ile to możliwe -  częste wizyty. Każdy z nas z pewnością doświadczył dobrodziejstwa, jakie płynie z posiadania internetu. Mam tu szczególnie na myśli rozmowy przez Skype’a. Dzięki takim rozmowom możemy usłyszeć, ale przede wszystkim zobaczyć naszych kochanych krewnych i przyjaciół. Także rozmowy telefoniczne nie rujnują nam portfeli i wielu z nas rozmawia często ze swoimi najbliższymi z Polski. Namawiam również rodziców, aby zachęcali swoje pociechy do pisania listów, karteczek, przesyłania rysunków swoim dziadkom, których z pewnością ucieszy regularna korespondecja oraz fakt, że mogą być włączeni w proces szkolnych czy przedszkolnych postępów wnuka/wnuczki.

Jakie, według Pani, największe wyzwania stoją przed rodzicami, którzy od urodzenia wychowują swoje dzieci w Anglii?

To bardzo trudne pytanie. Ja sama, jako mama dziecka urodzonego w Anglii, stanę kiedyś z pewnością przed większym lub mniejszym wyzwaniem wychowawczym czy rozterką spowodowaną byciem “polskim rodzicem” w Anglii. Ogólnie mówiąc, jest parę czynników, które determinują czy będzie nam łatwiej czy trudniej jako rodzicowi i w zależności od naszej sytuacji osobistej - tych wyzwań może być odpowiednio więcej lub mniej. Na przykład, z pewnością rodzic, który wychowuje dziecko lub dzieci samotnie, ma trudniejszą sytuację wychowawczą, której będzie musiał stawić czoła w pojedynkę, często bez żadnego wsparcia ze strony najbliższego otoczenia. Jeśli do tego dochodzi zła sytuacja materialna czy zdrowotna - to takie rodzicielstwo z pewnością nie należy do najłatwiejszych. Poza tym, nieznajomość lub słaba znajomość języka angielskiego powoduje, że utrudniona jest komunikacja na linii rodzic-szkoła (rodzice nie mogą pomóc swoim dzieciom w odrabianiu lekcji, przedyskutować postępów w nauce z nauczycielem). Brak umiejętności językowych powoduje w konsekwecji nieznajomość na przykład systemu edukacyjnego czy zdrowotnego. Rodzice nie wiedzą, jak i do kogo się udać, gdy wystąpi jakiś problem wychowawczy czy psychologiczny. Z kolei, jeśli zależy nam, aby nasze dziecko, które urodziło się w UK, mówiło biegle i poprawnie po polsku, a nasz partner jest innego pochodzenia - to również nauka i wychowanie w kulturze i  tradycjach polskich może zaliczać się niejako do wyzwań wychowawczych. Myślę jednak, że przed każdym rodzicem, niezależnie od miejsca zamieszkania, stoi wiele wyzwań i niełatwych czasami decyzji. Na szczęście my sami jako rodzice mamy ogromne pole do popisu, ponieważ  możemy wpływać na to, jak będzie wyglądało wychowanie naszego dziecka i jakim wartościom będzie wierne. 

Dziękujemy za rozmowę.


Katarzyna Niemkiewicz – Borowicz
Ukończyła pedagogikę opiekuńczo – socjalną na Akademii Świętokrzyskiej oraz psychologię  na Anglia Ruskin University (Cambridge). Członkini PPA (Polish Psychological Association). 
Pracowała jako pedagog szkolny w szkole podstawowej, gimnazjalnej i  ponadgimnazjalnej w Polsce oraz od ponad 4 lat w przedszkolu i szkole podstawowej w Anglii. Prywatnie mama dwóch córek. Mieszkanka okolic Peterborough.


 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

PROMOWANE OGŁOSZENIA:
ABC