PAMIĘTNIK ZNALEZIONY W PLECAKU I
Nareszcie w domu. Cały dzień spędziłam z koleżanką w parku w centrum Peterborough. Opowiadałyśmy sobie o tym, jak to było kiedy pierwszy raz przyjechałyśmy do Anglii. Nie zapomnę tego, jak pakowałam walizki w domu w Polsce i wyobrażałam sobie jak to będzie wszystko wyglądać. Kiedy nadszedł dzień wyjazdu byłam lekko podenerwowana. Pożegnałam się z rodziną i razem z chłopakiem wsiedliśmy do samolotu. Nie mogłam się doczekać, kiedy będziemy na miejscu. Miałam dopiero 19 lat i wszystkiego byłam ciekawa. Gdy wylądowaliśmy na Stansted już byłam uradowana. Na lotnisku czekał na nas kolega, który zawiózł nas do Peterborough.
Minął weekend i trzeba było udać się do agencji w poszukiwaniu pracy. I tu było już ciężej, ponieważ to był luty. Martwy sezon. Chodziłam od agencji do agencji a tam juz na szybie czasem pisało nie rejestrujemy. Po tygodniu szukania już miałam coraz gorszy humor. W następny poniedziałek udałam sie znów na poszukiwania i udało się. Najpierw dostałam prace w agencji (powiedzmy, że jednej z tych gorszych) na sałatki do Corby. Nawet się ucieszyłam ale okazało się, że w tym samym dniu dostałam się do agencji, która była troszkę lepsza i sałatki zostawiłam a poszłam do pracy na owoce do Spaldingu. Pamiętam, że nie mogłam spać tamtej nocy, a gdy rano wstałam o 5 przygotowałam się i poszłam na autobus w wyznaczonym miejscu. Gdy weszłam do środka złapałam się za głowę tyle było tam ludzi a do tego większość Litwinów.
Było jedno wolne miejsce więc usiadłam obok jakiegoś faceta. Okazał się nawet bardzo sympatyczny ale nie mogłam go za bardzo zrozumieć -był to Słowak. Mówił mi, że nie mam się czym martwić a praca nie jest taka zła. Po przybyciu na miejsce dostałam siatkę do włosów, czapeczkę z daszkiem i zielony płaszcz. Wszystko było by ok ale płaszcz był w rozmiarze XL a ja jestem mała i mam S. Więc rękawy podwinęłam a reszta mi sie pelętała między nogami. Gdy już znalazłam sie na hali produkcyjnej nie było nawet tak źle, kazano mi przebierać owoce i wkładać do pojemników. To było jeszcze w miarę ale gdy dostaliśmy owoce całe spleśniałe to myślałam, że zostaną one wyrzucone a okazało się, że dostałam ścierkę nasączoną płynem i musiałam czyścić te owoce z pleśni. Kiedy zapytałam się ludzi czy tak można to odpowiedzieli mi, że tu można wszystko. Byłam w lekkim szoku.
Cały dzień uśmiechałam się i rozmawiałam z ludźmi. Cieszyłam się, że mam prace. Pewien facet powiedział mi, że miło mu gdy widzi kogoś tak uśmiechniętego jak ja ale twierdzi, że za nie długo mój uśmiech zniknie, kiedy poznam dokładnie tą prace i ludzi. Po 10 godz. pracy wszyscy biegną do wyjścia wypisać się, zrzucając czapki i płaszcze i biegną do autobusu. A tam czekał kierowca, którego trzeba było się jeszcze pytać czy na drugi dzień przychodzi się do pracy. Kiedy znalazłam sie już w domu byłam padnięta i zmarznięta bo za cienko się ubrałam. I tak zaczęła się moja pierwsza przygoda z pracą w Peterborough. Tamtej nocy myślałam nad słowami, że jeszcze trochę a mój uśmiech zniknie. Te słowa okazały się prawdą bo nie wiedziałam jeszcze, jaki los mnie czeka i, że nie wszyscy Polacy to kochająca się rodzina.
LENA
cdn...